Translate

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Boża petarda!!!

Witajcie kochani!
Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany!
Od tej pory wszystko jest i będzie inaczej!
Chce przekazać Wam w tym wpisie swój entuzjazm, radość, energię, wdzięczność i mogłabym wypisywać tak dalej, ale postaram się, żebyście czytając po prostu poczuli chociaż po części, to co czuje ja. Życzę Wam cierpliwego czytania, bo post będzie długi i obszerny (mam nadzieje, że wszystkie od teraz takie będą). 
Miłej lektury!
                PRZED REKOLEKCJAMI
Koleżanki uczą mnie spontaniczności, zaproponowały mi w czwartek w szkole, żebym pojechała z nimi do Warszawy, żeby się odstresować. Dobrze zrobiłam, że się zgodziłam, co prawda deszcz mocno lał, ale dobre humory nam pomagały. Natomiast w piątek dziewczyny wyciągnęły mnie na spacer do sklepu. Nic nie kupiłam, ale przeszłam się z nimi i dobrze mi to zrobiło. W sobotę rano pani Marzena zaproponowała mi podjęcie się adopcji duchowej dziecka nienarodzonego, które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. Tamtego dnia, czyli 25 marca rozpoczęła się ta modlitwa w Kościele. Zgodziłam się i od tamtego dnia codziennie mówię specjalną modlitwę za to dziecko i dziesiątkę różańca. 
Modlitwa brzmi następująco:
Panie Jezu za wstawiennictwem Twojej Matki, Maryi, która urodziła Cię z miłością, oraz za wstawiennictwem św.Józefa, człowieka zawierzenia, który opiekował się Tobą po narodzeniu, proszę Cię w intencji tego nie narodzonego dziecka, które duchowo adoptowałam, a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. 
Proszę daj rodzicom miłość i odwagę, aby swoje dziecko pozostawili przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen
Dziewczyny z V wyciągnęły mnie na Młociny, na kebaba, sto lat go nie jadłam, tak szczerze, to w dzieciństwie mi nawet nie smakował, ale ten sobotni był przepyszny. Dodatkowo towarzystwo było bardzo sympatyczne, miło spędziłyśmy czas. Oderwałyśmy się trochę od laskowskiej rzeczywiści. Kiedy wróciłam do grupy, odbyłam jedną z moich wielu, długich rozmów z panią Anią, kiedy dołączyła się Klaudia, zeszło trochę na przyszłości i studia. Znowu zrozumiałam, że będę miała wielki dylemat, co do miejsca i kierunku. W niedziele przez bardzo długi czas z Weroniką, Patrycją i Agnieszką chodziłyśmy sobie po ośrodku, byłyśmy właściwie wszędzie. Kiedy wróciłyśmy Patrycja zrobiła mi herbatę. Spędziłam w V grupie połowe niedzieli, rozmawiałam z Patrycją, a potem Klaudią, jak dobrze móc mieć z kim spędzać wolny czas. W poniedziałek ksiądz na religii zadał nam bardzo sympatyczną pracę domową. Mieliśmy napisać artykuł: w jaki sposób katolik powinien przeżyć Wielki Post? Wieczorem mimo że byłam zmęczona, dziewczynom udało się mnie wyciągnąć na spacer. 
                  1 DZIEŃ REKOLEKCJI 
Wraz z wtorkiem przyszedł czas na pierwszy dzień rekolekcji wielkopostnych dla uczniów naszego ośrodka. Na sam początek spotkaliśmy się wspólnie w kaplicy, aby poznać wszystkich rekolekcjonistów. Później każda grupa udała się w swoją stronę na Mszę Świętą rozpoczynającą rekolekcje. Właśnie w tamtym momencie zaczął się dla mnie czas łaski, Pan Bóg zaczął we mnie działać mimo że wtedy nie miałam tego świadomości. Ksiądz Mateusz, rekolekcjonista naszej grupy bodajże na kazaniu opowiedział nam o pielgrzymce do Częstochowy. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu pomyślałam w tamtym momencie, że bardzo bym chciała kiedyś pójść (a wcześniej jakoś nie mogłam się przekonać). Uświadomiłam sobie, że chciałabym zobaczyć z bliska i poodtykać naczynia mszalne, bo robiłam to pewnie kiedyś dawno, ale to było w dzieciństwie. Pierwszego dnia na konferencjach była mowa o tym, że Bóg jest, bardzo nas kocha i chce  dla nas jak najlepiej. Z księdzem Mateuszem przyjechała grupa dorosłych ludzi ze wspólnot działających przy parafii św.Anny w Warszawie. Członkowie tych grup duszpasterskich umilali nam czas śpiewem, grą, a co dla mnie najcenniejsze mówili swoje, osobiste świadectwa. We wtorek najbardziej zapadło mi w pamięć świadectwo Pauliny, która mówiła, o łasce jakiej doświadczyła, podczas przystąpienia do Komunii Świętej, o tym jak Jezus pomógł jej rozwiązać trudności. Powiedziała takie zdanie „Jezus nie kocha wszystkich, kocha każdego z osobna.” Wiedziałam to, ale przez to, że to powiedziała doszło to prosto do mojego serca. Dzięki tym konferencjom zrozumiałam, że: 
Chce mieć  kontakt z Bogiem, 
Chce by był obecny w moim życiu, 
Chce Go doświadczyć, poczuć,
Chce by był moim najlepszym przyjacielem, 
Chce znaleźć w sobie mobilizacje, sile do codziennej, szczerej modlitwy
Przerwę obiadową pomiędzy spotkania rekolekcyjnym spędziłam w V grupie, pijąc herbatkę i jedząc pomarańcze (udało mi się odmówić Weronice sernika, nie sądziłam, że podołam temu nie jedzeniu słodyczy, bo ogromnie je lubię, a jednak udaje mi się to nawet). Na 16 byliśmy zaproszeni na film „Siła modlitwy”, były niestety problemy z odtwarzaniem, przez co odtworzono go dopiero przed 17 (ćwiczyliśmy cierpliwość). Film pokazał mi, że jeśli ma się w sobie Boga, to modlitwa przychodzi o wiele łatwiej. Praktycznie cały dzień spędziłam w sąsiedniej grupie, bo kolacje zjadłam też z nimi. Wieczorem pani Marzena pokazała mi aplikacje Adoptuj życie, która bardzo mi się spodobała. Pokazuje ona rozwój dziecka w konkretny dniu i tygodniu, w zależności od tego, jak długo się za nie modlisz. Na IOS aplikacja prezentuje się tak: LINK A na Androida tak: LINK
               2 DZIEŃ REKOLEKCJI
Tak samo jak poprzedniego dnia zaczynaliśmy od godziny 9, więc mogliśmy się trochę wyspać. Tematami tamtego dnia były: 
Można służyć Bogu lub szatanowi, nie jest się wstanie obu,
Spowiedź, grzech, oczyszczenie z niego.
Schemat dnia był podobny, różnił się tym, że tym razem rozpoczynaliśmy konferencjami w „Domu Przyjaciół”, a później udaliśmy się wspólnie do kaplicy. Kolejny już dzień były świadectwa, tylko tym razem na inny temat. Tym razem najbardziej zapadło mi w pamięć świadectwo Marty, na temat spowiedzi. Miałam poczucie, że znalazłam się w odpowiednim czasie i miejscu, że mówi do mnie odpowiednia osoba. Poprzedniego dnia wieczorem mocno zastanawiałam się czy chcę wyspowiadać się w tą środę, to świadectwo utwierdziło mnie w tym, że chcę. Wiedziałam już też, do którego księdza chcę pójść. Postanowiłam, że udam się do księdza, do którego jest mi najtrudniej, bo już 2 razy usłyszałam, że to później przeradza się w coś bardzo dobrego, rodzi owoce. Po konferencjach i spotkaniach w grupach dzielenia poszliśmy do kaplicy na spowiedź i adoracje. Myślę, że nigdy nie zapomnę tego sakramentu pokuty, był…… Nie nie jestem wstanie powiedzieć jaki był. Otrzymałam ogromną łaskę od Boga, za którą nigdy nie będę wstanie Mu podziękować. Miałam kiedyś dwie dobre spowiedzi, po których czułam pokój serca, ulgę zrzuconych grzechów, ale nigdy wcześniej nie czułam Go tak mocno jak wtedy. Od tego momentu wiedziałam, że Jezus jest ze mną, mieszka we mnie. Ksiądz poradził mi, żebym zapisywała sobie myśli, które przychodzą mi do głowy podczas rekolekcji i właściwie dzięki niemu piszę to teraz. Najprawdopodobniej uleciałoby mi to wszystko i żałowałabym tego ogromnie. Proszę księdza, jeśli ksiądz to czyta to dziękuje ogromnie za tą radę, ale przede wszystkim za to, że był ksiądz pośrednikiem między mną, a Jezusem. Poprosiłam również księdza, żeby w którąś niedzielę pokazał mi naczynia mszalne, zgodził się na to z ochotą. Na koniec adoracji ksiądz przeszedł z monstrancją i błogosławił nas nią po kolei. W tamtym momencie jeszcze bardziej poczułam Chrystusa, który we mnie mieszka/ł, wzruszyło mnie to mocno. Po obiedzie już drugi dzień z rzędu poszłam do V, żeby napić się z Patrycją herbaty (ona kawy) i pogadać. Od tamtej chwili jeszcze bardziej zaczęłam doceniać, że mam takie przyjaciółki, że mogę z nimi porozmawiać praktycznie o wszystkim. Na 16 wróciliśmy do „Domu Przyjaciół” na film „Fatima”. Zrozumiałam dzięki niemu, że cieszę się bardzo na wakacyjny wyjazd do Medjugorie z Martą i czuje, że to będzie dla mnie bardzo dobry i ważny czas. Po filmie zjadłam kolację, po której dziewczyny namówiły mnie na spacer. Dobrze jest mieć z kim chodzić, bo samemu to na pewno nie miałabym tyle motywacji. Miałam w sobie naprawdę dużo energii. Na początku nie mogłam zrozumieć skąd się bierze, ale później poczułam, że od Boga. Po spacerze grałam jeszcze koło 45 minut na pianinie i sprawiło mi to ogromną przyjemność, nawet w momentach, kiedy się myliłam. Koło 21 postanowiłam wyprasować sobie kilka ciuchów, żeby mieć je na kolejny dzień. Pan Dyrektor poprosił mnie, żebym podziękowała księdzu Michałowi za rekolekcje. Myślałam, że nie przepadam za prasowaniem, bo nigdy perfekcyjnie mi to nie wychodziło i zawsze potrzebowałam przy tym jakieś pomocy. Wtedy zrobiłam to sama, dodatkowo sprawiło mi sporą przyjemność. Tamtego popołudnia i wieczoru byłam sobą strasznie zaskoczona, nie poznawałam samej siebie, po prostu (i jest tak nadal). Cieszy mnie wszystko dookoła, nawet bardzo drobne codzienne rzeczy, czynności. Mam wrażenie, że Jezus otworzył mi drzwi, a pukałam przez długi czas, bo prosiłam o siły do modlitwy, z którą przez ostatnie lata miałam duży problem. Czuję wielki spokój, praktycznie nic nie jest wstanie wyprowadzić mnie z równowagi, nawet sytuacje, ludzie, którzy/e wcześniej bardzo mnie denerwowały. Kiedy popełniam jakiś grzech robię to świadomie, po prostu moje sumienie to czuje. Chcę czynić tych grzechów jak najmniej, a kiedy mi się zdarzą, czuję się z tym bardzo źle. Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że wciąż mam świadomość, że to co się ze mną dzieje nie dzieje się tylko dzięki mnie. Duch Święty wspomaga mnie we wszystkim, czuwa na de mną. A może to mój Anioł Stróż? Nie wiem, tego rozróżnić już nie umiem, ale na pewno wiem, że to co czuję pochodzi z nieba. 
                 3 DZIEŃ REKOLEKCJI
Przyszedł czwartek, a wraz z nim ostatni dzień naszych rekolekcji. Bardzo było mi szkoda kończyć ten piękny czas, ale postanowiłam wykorzystać maksymalnie ten dzień. Na konferencjach była mowa o Osobach Boskich, czyli: Jezusie, Maryi i Duchu Świętym. Pięknym świadectwem podzielił się z nami Grzesiek, walczący z chorobą chłopak. Może to co mi najbardziej zostało nie było najważniejsze, ale po prostu znów udało mi się dopasować to, do samej siebie. W pewnym momencie swojej wypowiedzi powiedział takie zdanie „Niewidomi przyjaciele są w stanie bardziej zrozumieć mnie niż widzący.” Niesamowite było dla mnie to, że od razu uświadomiłam sobie, że doświadczyłam dokładnie tego samego. Poczułam radość z tego, że mam niewidome przyjaciółki, koleżanki i że mogę im każdego dnia pomagać, w taki sposób jaki umiem. „Szatan lęka się, gdy wypowiadamy słowo Maryja”, wiedzieliście o tym? Ja wcześniej nie, właściwie to nawet nie przyszłoby mi to do głowy, a teraz wiem, że ksiądz miał racje, bo sama tego doświadczam w codziennej modlitwie. Podczas rozmowy w grupach dzielenia padło pytanie „Kiedy doświadczyłaś/eś działania Ducha Świętego?” Chwilę się nad tym zastanowiłam i zrozumiałam, że mój pomysł na przyjście do Lasek, który jak to zawsze mówiłam: nie wiadomo skąd się wziął. Przyszedł właśnie od Ducha Świętego i była to jedna z najlepszych decyzji jaką podjęłam w życiu. Na sam koniec rekolekcji, jeszcze przed mszą mieliśmy okazję wyznać, że Jezus Chrystus jest naszym Panem, a później przyjąć Ducha Świętego. Ksiądz Mateusz nakładał ręce na głowę każdego z nas i modlił się o Ducha Świętego. Miałam mocną potrzebę przyjęcia Go. Podczas modlitwy nade mną doświadczyłam Jego działania, wracając na swoje miejsce byłam tak wzruszona, że nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Wiem, że chcę dzielić się tym co się we mnie dzieje, pokazywać to innym naokoło, więc dlatego teraz piszę Wam to wszystko, bo wierzę, że komuś z Was może to pomóc uwierzyć lub umocnić Waszą wiarę. Nie jest mi łatwo to pisać, bo często trudno mi nazwać to co się dzieje w mojej duszy, ale czuję, że muszę to z siebie wyrzucić. Ogromnie pragnę Wam to pokazać. Msza, na zakończenie rekolekcji, dziękczynienie za nie, przyznam się Wam, że nie byłam skupiona na 100%, ale wiem na pewno, że przeżyłam ją zupełnie inaczej niż te wszystkie poprzednie. Czułam ogromną radość z tego, że mogę tam stać, modlić się, dziękować, żyć z Jezusem. Słowa nie są dla mnie pustymi słowami, rozumiem je w pełni, wypowiadam z wielką świadomością. Klęczę i nie czuje bólu w kolanach, modlitwa mija mi bardzo szybko i mam poczucie, że jest jej za mało. Przystąpienie do Komunii Świętej jest dla mnie ogromnym darem, większej radości i wzruszenia dla mnie nie ma. Czuję coś czego nie umiem nazwać słowami! Bałam się trochę, że nie znajdę księdza Michała, bo wszyscy księża wyglądali tak samo, ale jakoś sobie poradziłam. Ania rozdawała kwiatki animatorom, zostały 2, bo wszystkich nie było na mszy i chciała dać te 2 kwiatki Wojtkowi, z prośbą o przekazanie ich osobom, których nie ma. Wojtek stwierdził, że nie wie kiedy będzie się z nimi widział i że Ania ma zostawić jednego sobie, a drugiego dać mi. Cytuję „Dziewczynie siedzącej na brzegu ławki”. Śmiałyśmy się z dziewczynami z tego, a ja jednocześnie poczułam się wyróżniona. 
                  PO REKOLEKCJACH
Na pianinie miałam kolejną śmieszną sytuacje, bo doszłyśmy z panią do tego, że jak nie patrzę na lewą rękę, to wychodzi mi fragment, którego nie byłam w stanie dobrze zagrać. W piątek rano w pewnym sensie niestety zbiłam kubek. Chciałam włożyć go do szafki, ale kiedy ją otworzyłam wyleciał z niej inny, który prawdopodobnie leżał bardzo na brzegu. Na całe szczęście żadnej z nas nic się nie stało, a siostra Jana Maria szybko przyszła z grupy obok i pomogła nam posprzątać (miała budzenie tak jakby na 2 grupy). Sądziłam, że ta sytuacja mnie bardzo zdenerwuje, ale w ogóle tak się nie stało. Na matematyce rozszerzonej zaczęłam nowy temat: tożsamości trygonometryczne. Na początku było to dla mnie trochę skomplikowane, ale po lekcji zrozumiałam, że to właściwie bardzo wciągające, tylko trzeba się mocno skupić. Słówka z angielskiego nie poszły mi zbyt dobrze, porobiłam literówki, ale przecież zawsze mogę poprawić. Dostałam za to 5 z testu z gramatyki, z czegoś jestem lepsza, a z czegoś gorsza. Myślę, że to tak już jest z każdym. Wszyscy troje byliśmy przekonani, że pani Ania zrobi nam sprawdzian z „Fausta”. Zostaliśmy mile zaskoczeni, bo okazało się, że testu nie będzie i zaczniemy po prostu omawiać lekturę. O 17 rozpoczęła się coroczna, ośrodkowa Droga Krzyżowa, trwała niecałe 2 godziny, ale ja w ogóle tego nie odczułam. Od tamtej środy zawsze, kiedy zaczynam mieć jakikolwiek kontakt z Jezusem, czas się dla mnie zatrzymuje lub zwalnia. Szliśmy razem, jedną wielką wspólnotą. Na co dzień każdy z nas przebywa w innych miejscach, budynkach, ma inne zadania. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że ten ośrodek tworzy tyle ludzi, mają małe lub duże funkcje, ale każdy robi coś, żeby pomóc nam, niewidomym. Każde rozważanie dotarło do mnie inaczej, pomogło mi, znów coś zrozumieć, wpadło prosto w moje serce. Pierwszy raz szłam prawdziwie z Jezusem, czułam Jego mękę, nie zwracałam uwagi na wszystko co dzieje się dookoła mnie. Poczułam ogromną potrzebę pomagania innym, siłę do tego, wiarę, że mogę, że mi się uda i że to będzie bardzo dobre. Od tamtej chwili wiem też, że postaram się wybaczać każdemu kto sprawi mi ból, bo taką drogę pokazuje nam Chrystus. Podniosę się z każdej trudności, bo idę z Bogiem. Ostatnio często chodzą mi po głowie religijne pieśni, które myślę, że również pomagają mi myśleć pozytywnie. Wieczorem odwiedziły mnie Klaudia, Natalia i Paulina, częściej przychodzę ja do nich, więc bardzo się ucieszyłam, że przyszły. Noce weekendowe spędziłam śpiąc w V grupie, dzięki czemu mogłam nagadać się z Weroniką do późna. Zrozumiałam, że mam obok siebie kogoś kto przeżył podobną drogę co ja: masowa podstawówka i gimnazjum. Obie wiemy, że to nie było proste, ale myślę, że potrzebne. W sobotę rano postanowiłam, że zadzwonię do babci, bo dawno z nią nie rozmawiałam. Wyjątkowo miałam kulinarne w sobotę, robiłam pomidorówkę z makaronem. Oprócz tego, że mam zawsze problem z doprawianiem, to wyszła dobra. Trochę posiedziałam nad lekcjami, a wieczorem poszłam na próbę scholi, żeby kolejnego dnia śpiewać w kaplicy na mszy. Wieczorem przeszłam się do kaplicy internatowej, żeby się w spokoju pomodlić. Tamta niedzielna Msza Święta bardzo dużo mi pokazała, widziałam, że coraz więcej Słowa Bożego i wszystko co dzieje się podczas Eucharystii do mnie dochodzi. Tak jakby wcześniej miała niewidome oczy i Ktoś mi je bardzo powoli, szeroko otwierał. Po Mszy ksiądz pokazał mi, czego używa się przy rozdawaniu Komunii. Cudownie było tego dotknąć i z bliska obejrzeć. Obiad miałyśmy w grupach, nie wiem dlaczego, ale męczyłam się z nim bardzo długo. Ostatnio w ogóle jedzenie zajmuje mi ogromnie dużo czasu. Wiem, że podobno dobrze jest jeść powoli, ale czuje wtedy, że tracę cenny czas. Myślę, ze brak moich kilku tylnych zębów, może być powodem. Wymyśliłam, że skoro dzień jest taki ładny, a ja muszę odrobić matmę, to mogę zrobić to siedząc na balkonie. Dziewczyny oderwały mnie od pracy i wyciągnęły na spacer.
Od lewej: Weronika, ja i Patrycja, wszystkie się uśmiechamy, w tle las i promyki słońca

Od lewej: Agnieszka, Patrycja, ja i Weronika, wszystkie się uśmiechamy, w tle las, na Patrycję pada promyk słońca, które widać nad nią

Na 17:15 poszłam na Gorzkie Żale do kaplicy, nigdy nie byłam do nich jakoś przekonana, nie umiałam się na nich skupić. Tym razem było inaczej, wyniosłam z nich coś cennego. Kolejny już raz w tamtym tygodniu miałam wiele siły na granie. Cieszę się, że mogę realizować swoją pasję i dążyć do mojego wielkiego marzenia. Weronika była tak kochana, że wieczorem przyniosła mi sernik. Odnosząc talerzyk i łyżeczkę pogadałam sobie trochę z dziewczynami.
Dotrwaliście??
Jeśli tak to gratuluje Wam bardzo!!! To jest chyba najdłuższy albo jeden z najdłuższych postów, jakie napisałam.
W tym momencie chciałam przeprosić wszystkie osoby, którym kiedykolwiek wyrządziłam jakąś krzywdę lub przykrość.
Blog daje mi kontakt z tyloma ludźmi, nie wiecie jak bardzo się cieszę, że Was mam, że mogę Wam to pisać, że chcecie to czytać. 
                             DO WAS
Mam do Was ogromną prośbę, jeśli możecie udostępniajcie to gdzie się da. Bardzo bym chciała, żeby jak najwięcej ludzi to przeczytało.
Nie ze względu na wyświetlenia, ze względu na to, że mam poczucie, że mogę pomóc tym innym. 
                      ORGANIZACJA
Pewnie zauważyliście, że wprowadziłam trochę zmian. Przede wszystkim wygląd, podoba się Wam? Mam nadzieje, że tak. Dodałam też opcję tłumaczenia dla obcokrajowców, jest ich mało, ale zdaje sobie sprawę z tego, że są. Pogrzebałam trochę w opcjach i odkryłam, że mogę założyć skrzynkę blogową, więc tak zrobiłam. Możecie na niej do mnie pisać: magdalena.glema.jedno_ok@blogspot.com Trzecia sprawa, po prawej nad liczbą wyświetleń ukazała się opcja automatycznego wysyłania wiadomości o nowym poście na Waszego e-maila. Jeśli chcecie dostawać takie informacje, wpiszcie tam swojego e-maila i kliknijcie na przycisk poniżej. Nie mam pewności, że to działa, ale mam taką nadzieje, okaże się. 
Niewidomi: Mam nadzieje, że jeśli będziecie chcieli to jakoś uda Wam się to znaleźć. Znam Was już trochę i domyślam się, że uda Wam się to znaleźć.
Pewnie zauważyliście już na samym początku, że nie ma tytułu. Nie ma go, bo ja po prostu nie mam kompletnie pojęcia, jak nazwać tego posta. Przychodziły mi do głowy różne pomysłu, ale żaden nie potrafi w pełni oddać tego co się stało. Jeśli po przeczytaniu tego wszystkiego, wpadnie Wam coś do głowy, napiszcie w komentarzu (doszły mnie słuchy, że są z tym problemy, nie mam pojęcia dlaczego) lub w jakiś sposób do mnie osobiście. Z Waszych propozycji wybiorę tą, która najbardziej wpadnie mi w serce, a jeśli będzie takich kilka, to zrobię z nich ankietę. 
                     AKTUALIZACJA
Tytuł już mam, a jego autorem jest Mikołaj Figlerowicz, któremu bardzo dziękuje za ten pomysł!

Liczę na Was!!!
Dobiliście do 16 tysięcy, super!!!!!
Z Bogiem, trzymajcie się ciepło!!!


P.S. Jeśli jest chaotycznie, nie gramatycznie to przepraszam moje drogie polonistki, ale to jest specjalnie, bo chcę dzięki temu pokazać, jaka zaszła we mnie zmiana.