Dni lecą jakby to były godziny czwartek, piątek, sobota, niedziela, a zaraz zacznie się kolejny tydzień. Chyba mogę uznać to za zaletę, bo coraz bliżej do piątku.
CZWARTEK
Ranek jak co dzień wstajemy o 6:30 ubieramy się, zbieramy, jemy śniadanie i do szkoły. Pierwsza lekcja to niemiecki, po środzie bardzo się bałam. Kiedy skończyła się lekcja mój tok myślenia był znów taki sam - nie poradzę sobie no bo jak ? Niby jaki pani ma na mnie plan? Ale dzisiaj stwierdziłam, że nie ma się co przejmować, skoro pani zdecydowała, że mam mieć lekcje z klasą to znaczy, że wie, że da się to rozwiązać i że mi to pomoże. Religia, bardzo lubię lekcje z księdzem, są ciekawe. Ogólnie zawsze lubiłam religię, bo przecież chrześcijanie chcą wiedzieć coraz więcej o swojej wierze, chcą ją pogłębiać. Patrzymy na różne rzeczy z własnej perspektywy, co nie znaczy, że ona jest zła, przecież każdy może mieć swoje zdanie. A teraz czas na opisanie mojej drugiej lekcji fizyki w liceum. Trudno w to uwierzyć, ale byłam aktywna na lekcji i dostałam 2 plusy, a miałam przecież na koniec roku w Gimnazjum ledwo 4 z fizyki. Siostra nawet na koniec lekcji mnie pochwaliła. Mieliśmy mieć dwa angielskie, ale okazało się, że będą 3, bo zamiast polskiego będzie też angielski. Pierwszy raz miałam 7 godzin angielskiego w jednym tygodniu. Moimi jedynymi zajęciami dodatkowymi dziś było pianino, więc po obiedzie i chwili odpoczynku ruszyłam znów Lipówką do szkoły muzycznej (tak zwanego A300). Lekcja była niestety krótka, bo pani przedłużyła lekcje z poprzednim uczniem i moja trwała z 15, może 20 minut, no ale cóż zdarza się. Jak wróciłam z fortepianu postanowiłam, że zrobię zadania z matematyki, udało mi się wykonać wszystkie oprócz jednego. Zjadłam pyszną kolacja czyli grzanki na słodko. Nigdy czegoś takiego nie jadłam, można powiedzieć, że coś w stylu racuchów tylko grzanki, chociaż może nie, nieważne.
PIĄTEK
Ostatni dzień lekcji w tym tygodniu. Naszymi lekcjami dziś były: religia, polski na którym była matma, 2 historie zamiast, których były 2 wosy, geografia i na koniec edb. Nie wydaje mi się, żeby działo się coś szczególnego, oprócz tego, że na wosie nie mogłam się skupić, ale to chyba dlatego, że bardzo nie lubię polityki. Na obiad mieliśmy ryż z twarożkiem, śmietaną i jabłkami (danie na słodko). Na terapii widzenia pani pytała mnie jak widzę, żeby wpisać sobie to gdzieś, żeby to wiedzieć. Zdecydowałam się, że pójdę na scholę, zawsze chciałam śpiewać w kościele na mszach, sama nie wiem czemu, ale bardzo mi się to podobało i podoba nadal. Scholę prowadzi jedna z moich wychowawczyń pani Marzena.
SOBOTA
Obudziłam się około 8, ale wstałam przed 9, bo kończyłam słuchać lektury - "Król Lir" (zaczęłam ją wczoraj). Bardzo krótka, ale w dziwnym języku, trudno ją zrozumieć. Na śniadanko zjadłam sobie płatki z mlekiem no i do pracy. Przecież musiałam posprzątać przed przyjazdem taty. Wyczyścić meble w swoim pokoju i meble w salonie, wstawić z Luizą pranie. Zostało mi jeszcze odkurzenie salonu, pokoju i łazienki. Tata zastał mnie w momencie odkurzania łazienki i musiał poczekać jeszcze aż odkurzę salon. Pojechaliśmy do galerii handlowej Arkadia, kiedy tam weszłam od razu przypomniało mi się spotkanie z Lodo 9 maja, te emocje, ta wielka kolejka, ten moment kiedy z nią rozmawiałam, pamiętam dokładnie wszystko. Zjedliśmy obiad, wstąpiliśmy do sklepu kupić kilka rzeczy i do kina. Filmem na który się udaliśmy był „Mały książe”, zakładam, że każdy kto czyta ten wpis zna tą książkę, a jeśli przypadkiem zdarzyłoby się tak, że ktoś nie czytał to polecam gorąco, przekazuje wspaniałe wartości. Zatem wróćmy do filmu była to mieszanka książki „Mały książę” z hmm jak to nazwać historią pewnej dziewczynki. Podobało mi się to, bardzo fajny pomysł, ciekawie przedstawiony, tylko był to trochę dziecinny film, ale taki przecież chyba miał być. Ostatnim naszym celem był deser czyli pyszne lody, w moim przypadku były czekoladowe, a tata miał czekoladowe i orzechowe. Wróciliśmy do internatu, tata miał nocleg w grupie IV czyli po drugiej stronie internatu niż ja. Śmiesznie, bo jestem pod Warszawą prawie 2 tygodnie, a w samej Warszawie byłam dopiero wczoraj.
NIEDZIELA
Poprosiłam dziś rano panią Marzenę, żeby mnie uczesała naprawdę ładnie jej to wyszło.
Efekt macie tu:
Efekt macie tu:
Zdjęcie nie jest doskonałe, ale chodzi tylko o to, żebyście zobaczyli jak wyglądała fryzura. Poszłam z panią Marzenką i Anią wcześniej do kaplicy, żeby jej pomóc rozłożyć wszystkie sprzęty. Zrobiłyśmy wszystkie razem próbę, no i rozpoczęła się msza. Po Eucharystii poszłam z tatą do internatu oddałam mu rzeczy, które ma wziąć i poszliśmy sobie na spacer. Wróciliśmy na obiad, zjedliśmy go jeszcze wspólnie i musiałam się pożegnać z tatą. Każdy chyba wie, że pożegnania są trudne i smutne, a teraz przecież będe żegnać się tyle razy. Na przykład w piątek jadę do domu, będzie super świetnie, ale w poniedziałek będe się musiała z nimi znów pożegnać, no cóż taki mój los.
Bardzo wam dziękuje za te 6 komentarzy (chociaż połowa jest od taty), liczę na więcej przy następnych postach, dla was to kilka minut, a mnie bardzo bardzo cieszą miłe słowa, które mi piszecie.
Trzymajcie się wszyscy, zaczynamy jutro nowy tydzień, byleby przetrwać do piątku, bo przecież pojadę do domu !!! A tak nie pisałam, że zaczęłam mocniej tęsknić za domem, we wcześniejsze dni nie było jeszcze tak źle, a ostatnio jakoś tak no… Dobrze, że jadę w ten piątek, bo kolejnego tygodnia bym już chyba nie zniosła. Najgorzej mi jest jak słyszę co oni robią - na przyklad dziś spotykają się razem rodzinnie jak często w niedzielę, a mnie tam nie ma :(
Dobra będe sobie powtarzać, że dam radę i przecież po coś tu jestem i jest mi tu świetnie. Nauczyłam się dodawać zdjęcia i filmiki, więc piszcie co byście chcieli zobaczyć to postaram się spełnić wasze prośby.
Trzymajcie się wszyscy, zaczynamy jutro nowy tydzień, byleby przetrwać do piątku, bo przecież pojadę do domu !!! A tak nie pisałam, że zaczęłam mocniej tęsknić za domem, we wcześniejsze dni nie było jeszcze tak źle, a ostatnio jakoś tak no… Dobrze, że jadę w ten piątek, bo kolejnego tygodnia bym już chyba nie zniosła. Najgorzej mi jest jak słyszę co oni robią - na przyklad dziś spotykają się razem rodzinnie jak często w niedzielę, a mnie tam nie ma :(
Dobra będe sobie powtarzać, że dam radę i przecież po coś tu jestem i jest mi tu świetnie. Nauczyłam się dodawać zdjęcia i filmiki, więc piszcie co byście chcieli zobaczyć to postaram się spełnić wasze prośby.
26 dni do weekendu z Alą <3 <3 <3
5 dni do weekendu z rodzinką :)
Jesteś wspaniałą dziewczyną ! Życzę Ci powodzenia w realizacji wymarzonych celów. Całusy. Joanna Meca
OdpowiedzUsuńMagda to był naprawdę świetny pomysł z tym blogiem, jesteś niesamowita i życzę ci byś dalej taka pozostała. Mam nadzieje że kiedyś się wreszcie spotkamy
OdpowiedzUsuńPatka
Dzisiejsza niedzielna Msza św. była dla mnie wzruszająca, bardzo wzruszająca. Zawsze obecność w Laskach jest jakby u Małego Księcia przebywanie na odległej planecie, nie z tego świata. A dzisiaj w Kaplicy w Laskach (kto nie był to jakby różnica miedzy widzeniem kapelusza, albo słonia we wnętrzu węża - znowu u Małego Księcia) moja córka miała udział w uświetnieniu Liturgii - śpiewała, dwa razy, trzy razy bardziej modląc się ku Bogu.
OdpowiedzUsuńTo były wzruszające odwiedziny. Bez Magdy nie byłoby takiego czasu.
Pisz, pisz Magda ... relacja z pierwszej ręki, to bardzo ważne.
OdpowiedzUsuńTyle słyszałam o Laskach (najpierw w opowieściach rodzinnych o ks. Janie Zieji, który przez pewien czas był tam kapelanem, a moi przodkowie mieli z nim kontakt po wojnie w Słupsku) i zawsze byłam ciekawa, jak tam rzeczywiście wygląda, jak Laski są zorganizowane, jak przygotowują podopiecznych do dorosłego życia... Madziu, Twój blog pozwala poznać bliżej Laski - dla mnie to niesamowicie ciekawe! A jeszcze jedna sprawa. Widzę, że jesteś utalentowana muzycznie. Super! Ja zawsze chciałam (np. grać i śpiewać w kościele), ale niestety talentu brak :-(.. Pozdrawiam serdecznie i wytrwałości - piątek coraz bliżej!
OdpowiedzUsuńNapisałam przed chwilą długi komentarz i się skasował :-( Muszę się jeszcze nauczyć. .. A na zdjęcie pokoju można liczyć? Lub tego słynnego salonu
OdpowiedzUsuńBrawo,podoba mi się Twój styl pisania :-) Czekam na Twój codziennik:-) Wybiorę się na Małego Księcia z moimi dzieciakami.To jedna z moich ulubionych lektur.Czytałam już trzy razy te pozycję i za każdym razem odkrywam coś nowego....
OdpowiedzUsuńOdsłuchałam nagranie,teraz szukam tekstu tego co śpiewałyście....
OdpowiedzUsuńZ kim mam przyjemność?
UsuńTekst mogę podać:
Niechaj miłość twa
Jak potężna fala
Spłynie tu przez łaski twej zdrój Chryste dotknij mnie
Czy gdzieś można odsłuchać nagranie?
UsuńNie chciałam tego dodawać bo nie miałam zgody dzuewczen i pań ale mój tatuś i tak wstawił to na fb:
Usuńhttps://m.facebook.com/story.php?story_fbid=890785344338354&id=100002206910679
Świetny post! To wspaniały pomysł - opisujesz codzienność - dla Ciebie może szarą, dla nas bardzo ciekawą. Nasza drużyna harcerska działa przy szkole z internatem dla Dzieci Niesłyszących - będę czytać Twojego bloga, między innymi poszukując podobieństw i różnic.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia dla Twojej Rodzinki - bardzo bliskiej mojemu sercu :)
Uściski dla Ciebie.
Druhna Asia Promińska