Translate

niedziela, 28 lipca 2019

Nowe bywa trudne

Jeszcze do niedawna sądziłam, że ten moment nigdy nie nadejdzie, ale jednak gdy przyszły wakacje ciągnie mnie do tego, żeby usiąść i coś dla Was napisać. W tym roku w moim życiu wydarzyło się sporo nowych rzeczy, do których ciężko było mi się przyzwyczaić. Począwszy od powrotu na stałe do domu, kończąc na pierwszym roku studiów, ale tego wszystkiego dowiecie się zapewne czytając dalej ten wpis, do czego serdecznie Was zapraszam!
Wszystko zaczęło się 1 października 2018 roku, chociaż nie tak właściwie kilka dni wcześniej, gdy przyszliśmy na Dzień Studenta Pierwszego Roku. Tamtego dnia wierzyłam, że wszystko będzie dobrze i cieszyłam się na ten nowy rok nauki, nawet nie sądziłam, że czekają mnie trudne miesiące. Czas mijał, wiedzy przybywało coraz więcej, starałam się skupiać i zapamiętywać, jak najwięcej umiałam, ale niestety skutek był marny. Trudności zaczęły się na końcu listopada dzień przed drugim kolokwium, z pierwszym poradziłam sobie całkiem nieźle ,ale to tylko dlatego, że przedmiot był powtórzeniem materiału z liceum. Noc przed kolokwium z analizy matematycznej nie mogłam spać, jak obudziłam się rano, to myślałam, że nie wstanę z łóżka. Kolokwium poszło mi bardzo słabo, na reszcie zajęć ledwo wysiedziałam, a najgorsze było w tym wszystkim to, że to był dopiero początek mojego koszmaru. Przyszły kolejne kolokwia, które również zawaliłam. Mój niepokój rósł, spać nadal nie mogłam, zupełnie nie byłam sobą. Uleciał ze mnie gdzieś ten spokój, który zawsze mi towarzyszy. Nadeszło Boże Narodzenie, miałam cichą nadzieje, że pomoże mi ono odzyskać równowagę, ale niestety nic się nie zmieniło. W styczniu pojawiły się kolejne kolokwia, co oznaczało nowe problemy dla mnie. Pamiętam, że miałam wrażenie, że siedzę przy biurku praktycznie non stop, a i tak za dużo nie umiem. Pozytyw był w tym wszystkim taki, że spałam trochę lepiej. Dla wszystkich sesja zaczęła się 1 lutego, mi udało się ją trochę przedłużyć. Pierwszy egzamin pisałam 6 lutego i o dziwo noc przed nim spało mi się bardzo dobrze. W czasie przerwy zimowej sporo poświęcałam na naukę do dwóch zaległych egzaminów. Pisałam je w terminach popraw, co okazało się dla mnie naprawdę dobrą opcją. Z wszystkich trzech egzaminów udało mi się uzyskać czwórki. Drugi semestr zaczęłam z nadzieją na lepsze jutro. Moim asystentem została koleżanka z kierunku, której w pierwszym semestrze nauka szła znakomicie. Spotykałyśmy się z Danusią conajmniej dwa razy w tygodniu na wspólną naukę, co okazało się dla mnie naprawdę dobrym rozwiązaniem. Zadziwiało mnie jej zaangażowanie i bezinteresowność w pomoc mi. Zaczęłam chodzić na wf, co było dla mnie idealną odskocznią od nauki. Na początku zapisałam się na wf dla osób z problemami zdrowotnymi, ale pani od tegoż przedmiotu poleciła mi sekcje dla osób niepełnosprawnych, w której po pierwszym spotkaniu postanowiłam zostać. Na żadne zawody w tamtym semestrze nie pojechałam, ale za to byłam na rajdzie rowerowym i poznałam sporo cudownych ludzi. 
Relacje z rówieśnikami z rocznika na kierunku również powoli stawały się lepsze. W kwietniu zaczęłam sporadycznie chodzić na spotkania do Duszpasterstwa u Bernardynów, gdzie również poznałam kilka sympatycznych osób. Pojechałyśmy z Martą na majówkę z duszpasterstwem, były na niej również Danusia i jej przyjaciółka z liceum. 
Sesja zbliżała się wielkimi krokami, ale starałam się tym nie przejmować, wiedziałam, że łatwo nie będzie, ale doświadczenie pokazało mi, że stres tylko mi przeszkadzał, więc starałam się tym razem jak najmniej denerwować. Wszystko skończyło się pozytywnie, pod koniec czerwca zakończyłam sesje, zdając wszystkie egzaminy. W pierwszej połowie lipca udałyśmy się z Danusią na Pierwszą Poznańską Pielgrzymkę do Częstochowy, ja szłam pierwszy raz, a Danusia drugi. W kolejnym poście postaram się bardziej rozwinąć temat tego wyjazdu. W poprzedni piątek mój brat wziął ślub, więc teraz Hania jest moją drugą bratową. Marysia rośnie, jak na drożdżach, jest coraz mądrzejsza, ale jednocześnie mały psotnik z niej czasem. 
Z perspektywy czasu widzę, że to trudne doświadczenie było mi bardzo potrzebne i ogromnie cieszę się, że wyszłam z niego silniejsza. Teraz mam wokół siebie coraz więcej ludzi, którzy z chęcią mi pomagają, nie chcąc niczego w zamian. Wierzę, że wszystko będzie dobrze i kolejny rok również przyniesie mi sukcesy, a teraz mogą odpoczywać i cieszyć się czasem dla siebie aż do końca września.

Miłych wakacji dla wszystkich!

PS.Tym razem bez zdjęć, ale w następnym będą :)