Wstyd się przyznać, że ostatni post był tydzień temu w środę. Brakuje mi po prostu czasu, tyle się dzieje, wszystko tak szybko leci. Doszłam do wniosku, że nie będę opisywać tych 8 dni po kolei jak poprzednio, bo nie dałabym raczej rady. Postaram się zrobić to skrótowo, chociaż dobrze wiem, że mi to nie wyjdzie.
CZWARTEK I PIĄTEK
Czwartek, jeju jak to było dawno, aż tydzień minął. Próbuję sobie przypomnieć co działo się w szkole, ale niestety nie pamiętam. Skoro nie pamiętam to znaczy, że nie było to nic ważnego, za to po szkole, trochę się działo. Obiad był wyjątkowo w grupie, pierwszy rosół w Laskach :D Prawie od razu poszłam na próbę scholi, msza, przedstawienie i kolacja z okazji Święta naszego Domu św. Stanisława Kostki.
Na koniec dnia musiałam się spakować. W piątkowy poranek musiałam wstać trochę wcześniej, bo trzeba było umyć jeszcze łazienkę. Lekcje minęły mi w miarę szybko, mama odebrała mnie ze szkoły, załapała się na imieniny szkolne (w tym moje).
Na koniec dnia musiałam się spakować. W piątkowy poranek musiałam wstać trochę wcześniej, bo trzeba było umyć jeszcze łazienkę. Lekcje minęły mi w miarę szybko, mama odebrała mnie ze szkoły, załapała się na imieniny szkolne (w tym moje).
CZAS SPĘDZONY W DOMU
Dopakowałam się, zjadłam jeszcze obiad w internacie i idziemy, jedziemy: autobus, tramwaj, pociąg. Na dworcu w Poznaniu byłyśmy jakoś przed 19. Babcia i dziadek czekali na nas. Tata w domu z ciastkami, wszyscy przywitali mnie bardzo miło. Jak weszłam do swojego pokoju i stanęłam obok swojej półki to bardzo się wzruszyłam. Sama się tym zdziwiłam, ale no jakoś tak. Zrozumiałam chyba, że chciałabym być w dwóch miejscach naraz, a to przecież niemożliwe. Pojechałyśmy z Martyną i mamą autobusem do kuzynek na parapetówkę. Ech, miało być skrótowo… Marta przyjechała po nas rano w sobotę koło 10. Minęło troche czasu zanim wszscsy zebraliśmy się na grzybobranie (impreza organizowana co roku przez znajomych mojego taty). Wcześniej specjalnie nie chciałam przyjeżdżać w ten weekend, bo bardzo nie lubię tego grzybobrania, zawsze się tam nudzę, ale wyszło jak wyszło. Wróciliśmy około 0:00, bardzo zmęczeni poszliśmy spać. W niedzielę byłam na dwóch mszach w szkole, niesamowicie było znów odczuć tą mszalną, pijarską energię, której tak mi brakuje. Nie będe opisywać co to znaczy, bo nie umiem, kto był to wie, chociaż może nie każdy ma takie odczcia jak ja. No i msza w mojej ukochanej parafii Karola Boromeusza, za mojego dziadka Stefana, minęło już 27 lat, jak nie żyje. Na 15.00 pojechaliśmy do rodziny Hani(dzewczyny mojego brata Marka), żeby się z nimi poznać, było bardzo miło i sympatycznie. Poniedziałek był dniem zakupów. Kupiłam 2 pary jeansów, których mi tak ostatnio brakowało. Potem pojechałyśmy do szkoły spotkałam się z moimi wspaniałymi nauczycielkami z gimnazjum: panią od polskiego i wychowawczynią, która uczyła mnie matematyki. Dobrze było je zobaczyć po tych trzech miesiącach, trochę mi ich brakuje i szkoda, że już mnie nie uczą, ale są nowi nauczyciele i taka jest kolej rzeczy. Pociąg miałyśmy jakoś przed 15.
WTOREK
To był straszny dzień, nie miałam ani chwili dla siebie, a mówienie koleżanek, że trzeba się do tego przyzwyczaić, bo tak już będzie, nie pomagało. Wstanie o 6:10, szykowanie śniadania dla całej grupy, szkoła, pianino, obiad, robienie pizzy, robienie lekcji.
ŚRODA
Wczoraj miałam kartkówkę z matematyki, chyba nie poszła mi bardzo źle, zobaczymy. Pierwsze zajęcia na basenie, okazało się, że pływam na torze z Klaudią, więc łączy mnie z nią coraz więcej: dyżur, wymiana na kulinarnych i teraz to. W sumie fajnie było oprócz końcówki, ale mam nadzieje, że nauczę się pracy ramion do żabki.
CZWARTEK
Dziś właściwie nie ma o czym pisać, oprócz kolejnego apelu na holu i kartkówki z polskiego. Naprawdę same nudy, nic nowego, zajęć żadnych nie mam.
Przepraszam, że to tak skrótowo, bardzo nad tym ubolewam, ale nie mam wyjścia, dobrze, że jest choć coś. Boję się, że za jakiś czas wcale nie będę miała kiedy pisać postów :( Wyświetlenia spadły, a to dlatego, że nie piszę, no cóż mam za swoje. Piszcie o czym byście właściwie chcieli, żebym pisała, bo dochodzę powoli do wniosku, że takie opisywanie dnia już nie ma sensu. Dni stają się takie same, bardzo podobne, nie w nich już nic szczególnego.
Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają. Już jesień ...
Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają. Już jesień ...
15 dni do weekendu z Alą <3<3<3
8 dni do weekendu z siostrami :D